Shuttlem po 8 godzinach jazdy docieramy do Probolinggo, bazy wypadowej na wulkan Bromo. O 4 w nocy kierowca zostawia nas pod biurem turystycznym, gdzie ogarniamy transport na gore na punkt widokowy na Bromo i najwiekszy wulkan Jawy Semeru. Jeep jedzie pod gore w zupelnej ciemnosci jakas godzine. Gdy slonce zaczyna wschodzic wchodzimy na punkt widokowy na Semeru. Wulkan wystaje 3600 m nad poziom morza i jest najbardziej aktywny w rejonie. Co kilkanascie minut wypuszcza wielkie kleby dymu. Niestety nasz punkt widokowy tonie w chmurach. Czekamy az w koncu chmury troche sie przerzedzaja i dostrzegamy szczyt Semeru ponad chmurami, ktory po chwili wybucha. Erupcja robi niezle wrazenie, gdy nad chmurami w odleglosci unosi sie dym w ksztalcie grzyba. Chmury znow zaslaniaja widok, wiec jeep zabiera nas w dol do Cemoro Lawang, wsi na krawedzi dawno wygaslego krateru wielkosci kilku kilometrow. Zjadamy sniadanie z widokiem na zadziwiajacy krajobraz. Pod nami w kraterze wypelnionym pylem stoja sobie trzy mniejsze stozki- jeden o wygladzie babki z ciasta, a drugi to slawny symiacy Bromo. Po scianie krateru schodzimy w dol i po godzinie marszu w pyle stajemy u stop Bromo. Mijamy wzniesiona tu przez hindusow, ktorzy uciekli w ten nieprzyjazny rejon gdy na Jawie rozprzestrzenial sie islam, swiatynie. Po kilkuset schodach docieramy na szczyt Bromo. Chodzimy brzegiem krateru wgapiajac sie w szczeline w Ziemi z ktorej wydobywa sie smierdzacy siarka dym. Odor siarki szybko wygania nas na dol, skad na koniach dojezdzamy z powrotem do jeepa.
Z Probolingo zabiera nas ciasny shuttle na Bali. Za oknem krajobraz zupelnie inny niz balijski, muzulmanskie miasteczka z rikszami, meczetami i straganami.