Geoblog.pl    mandmtrip    Podróże    5 miesięcy w Azji    koniec z ruinami
Zwiń mapę
2008
19
sie

koniec z ruinami

 
Kambodża
Kambodża, Siem Reap
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 36477 km
 
przekraczamy granice w Aranya Pratchet na glownej trasie z Bangkoku do Angkoru. Wize kambodzanska dostaje sie w konsulacie kambodzy niedaleko granicy. Po przejsciu na kambodzanska strone drastyczna zmiana. Szeroka asfaltowa droga gdzies zniknela, a w jej miejsce pojawilo sie bloto. Ciezarowki i ludzie mijaja sie w blotnych kaluzach. Chodzenie jest mocno utrudnione, bo japonki tak zapdaja sie w bloto, ze nie da sie podniesc nogi. Na granicy przyczepia sie do nas pieprzony Kmer. Facet jest podejrzanie zbyt mily i gadatliwy i za bardzo mu zalezy zebysmy z nim pojechali i kupili bilet na dalsza droge do Siem Reap. Nie chce sie nam szukac transportu wiec wsiadamy do darmowego shuttla pelnego bialasow, ktory ten idiota nam poleca. W jego pieprzonym biurze okazuje sie ze bilet kosztuje 2 razy wiecej niz napisano w przewodniku, a autobusu nie widac i nie wiadomo kiedy pojedzie. Probujemy znalezc dworzec z normalnymi autobusami, ale po minucie brniecia w blocie po kolana rezygnujemy. Poza tym zadnego dworca nie widac. W koncu czekajac jeszcze godzine az autobus nazbiera komplet pasazrow jedziemy. Droga do Siem Reap, mimo ze to glowna trasa z Bangkoku do Angkoru, nie jest asfaltowa lecz blotna. Nic dziwnego wiec ze autobus jedzie 160 kilometroow 6 godzin podskakujac co chwile na dziurach. Docieramy do Siem Reap kolo 9 wieczorem dziwnym zbiegiem okolicznosci pod hotel kolesia, ktory jechal z nami autobusem jako przewodnik. Tego juz za wiele. Nie chcemy dac zarobic ani riela wiecej autobusowym cwaniakom, wiec sami znajdujemy guest house blisko rzeki. Pokoj bez klimatyzacji i cieplej wody kosztuje w nim 6 dolarow. Od razu umawiamy sie z kierowca tuktuka na zwiedzanie Angkoru nastepnego dnia. W Siem Reap nie wypozyczaja cudzoziemcom skuterow, wiec zeby dostac sie do angkoru i po nim poruszac pozostaje rower, na ktory jest za goraco albo tuktuk. Jacys hardkorowcy zwiedzali co prawda na nogach, ale to opcja dla wytrzymalych, bo budowle sa bardzo rozrzucone.
Na pierwszy strzal idzie angkor wat, glowna swiatynia tej dawnej stolicy kmerskiego imperium. Imponujace sa jej rozmiary i zachowane rzezbienia w kamieniu. Musialo tu byc kiedys ladnie. Najwieksze wrazenie robi Bayon, dziwna swiatynia z kamiennymi twarzami wyrzezbionymi na kazdej z wiez. Ta Prohm to rozslawiona przez Tomb Raidera swiatynia w stanie rozpadu ciekawa ze wzgledu na wdzierajaca sie w mury drzewa. Lezacy poza glownym szlakiem leniwych tuktukowcow Preah Kahn tez warto zobaczyc, bo chyba kazdy kamien z ktorego jest zbudowany jest wyrzezbiony.
Samo Siem Reap to zywe miasteczko z mnostwem restauracji, wypasionych hoteli i tanich guest housow. Po raz kolejny upewniamy sie tu ze indyjska kuchnia jest najlepsza na swiecie. Miasteczko ma tez inne oblicze. Jadac w strone jeziora Tonle Sap konczy sie czesc turystyczna, a zaczyna kambodzanska rzeczywistosc. Sa drewniane domy na palach i biedne chaty pomiedzy nimi.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mandmtrip
Moni & Majk
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 37 komentarzy37 327 zdjęć327 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
07.07.2009 - 21.08.2009
 
 
03.04.2008 - 12.09.2008