Wstajemy wczesnie zeby ogarnac rejs po Backwaters. Decydujemy sie na 4godzinny rejs kanoo za 600 rp, bo houseboat to o wiele drozsza opcja i zajmuje wiecej czasu. Wybor okazuje sie bardzo trafny. Kapitan naszego kanoo jest przemily, szkoda tylko ze jego angielski kuleje, bo moglby opowiedziec jeszcze wiecej ciekawych rzeczy. Zaraz za Allepey sa niesamowite widoki. Przyroda jest cudowna, wielkie i cienkie kokosowe palmy strzelaja w niebo, niskie jaskrawozielone bananowce i inne egzotyczne drzewa tworza gesty las, a tuz nad woda pochylaja sie jeszcze inne palmy. Kanaly tez sa czesciowo zielone, bo rozpanoszyl sie w nich afrykanski mech-plywajace po wodzie bulwy ze skorzastymi liscmi. Podobno ten mech zagraza Kerali, bo szybko sie rozprzestrzenia i uniemozliwia zycie morskim zwierzetom. Na drzerwach rosna zielone banany i mango. Wsrod tej zielonej dzungli usadowily sie male wioski i ciagna sie nieprzerwanie przez cala nasza trase. Z kanoo fajnie obserwuje sie zycie ich mieszkancow. Widzimy piorace w kanalach kobiety i kapiacych sie ludzi. Sa tez lowiacy rybacy i nurkujacy polawiacze malz. Cale lodki wylowionych malz rybacy wrzucaja do kotlow a potem przerzucaja na wielkim sicie w swoich ogrodkach, chyba tak oddzielaja mieso od muszli. Nasze kanoo jest na tyle male ze plywamy po najmniejszych kanalach, ktore sa piekniejsze od tych duzych. Obok naszej lodki przeplywa waz wodny, a nad nami lataja kingfishery, malutkie, kolorowe ptaszki. Nasz kapitam parkuje i zabiera nas na pole ryzowe, gdzie opowiada nam jak sie uprawia ryz. Wracajac do Aleppey plyniemy wiekszym kanalem, przy ktorym stoja zacumowane houseboaty. Sa ich tu tysiace, nie wyobrazam sobie jak zatloczone sa Backwaters w sezonie. W duzym kanale jest wiekszy ruch, ca chwile mijaja nas hausboaty i inne boaty pelne hindusow, ktorzy na nasz widok machaja, wrzeszcza i ciesza sie jak trzyletnie dzieci. backwaters sa tak piekne ze po obiedzie wsiadamy na loaklny prom zeby jeszcze troche sie nimi nacieszyc. Prom kursuje miedzy wioskami i plynie 4 godziny. Widoki sa niezle, ale na promie nie jest sie tak blisko przyrody jak w kanoo, nie mowiac juz o halasie jaki robi..
Wracamy po zmroku i ryzykujemy jedzenie lodow w knajpie. Duzy wybor smakow kusi, ale mamy swiadomosc ze w Indiach co chwile wysiada prad, wiec lody to pewne ryzyko. Lody sa pyszne i nie chorujemy