Z Bedugulu udajemy sie wyzej w gore- do wodospadow w Gitgicie. Po drodze zatrzymujemy sie na parkingu, zeby troche odpoczac. Ze wszystkich stron podbiegaja do nas malpy. Kupujemy im banany i karmimy z reki. Po chwili okazuje sie ze ten parkin jest atrakcja turystyczna- przyjezdza autokar pelen Francuzow zaopatrzonych w aparaty i torby z bananami dla malp. Wspinamy sie bzykaczem jeszcze troche pod gore i w koncu parkujemy w Gitgicie. Od drogi do wodospadow docieramy sciezka wsrod tropikalnej dzungli. Sa liany, wielkie bambusy i takie tam.Wodospady spadaja tu z kilkunastu metrow. Razem z miejscowymi dzieciakami bawimy sie w Tarzana przelatujac na linie z jednego brzegu rzeki na drugi. Niestety zaczyna strasznie padac i nie przestaje przez najblizsze pare godzin. Przeczekujemy najgorsza ulewe na czyjejs werandzie. Ulewa pokrzyzowala nam plany i zamiast jechac jeszcze w kilka miejsc kupujemy paleryny i wracamy do slonecznej Kuty.