znowu przylatujemy do kl i czujemy sie jak bysmy przyjechali do domu. Znowu spimy w obskurnym pudu hostelu, w ktorym nie zawsze dzialaja splkuczki, a okna sa zwrocone na ruchliwa i goraca ulice. Znowu jemy w pobliskiej hinduskiej knajpie, gdzie jemy lepiej niz w Indiach. Kazdy dostaje tam talerz ryzu, a nastepnie wybiera sobie dodatki z termosow rozstawionych na ladzie. Mozna jesc juz znajome rzeczy, ale cala frajda jest w odkrywaniu nowych smakow.